fot. Daniel Siwak
infrastruktura piesi ulice

Chodniki na Narutowicza. Słupy trakcyjne rosną tam jak grzyby po deszczu

Tym, którzy może pamiętają – odświeżę pamięć, a tym, którzy nie wiedzą o co chodzi, postaram się nieco przybliżyć temat. W kwietniu tego roku, na łamach portalu MM Moje Miasto Łódź poruszyłem temat słupów na ulicy Zielonej.

Na odcinku między ulicą Żeromskiego a Pogonowskiego, prawie na środku chodnika postawiono w kilkanaście dni kilka słupów. Służą przede wszystkim podtrzymywaniu trakcji tramwajowej oraz zainstalowano na nich nowe oświetlenie uliczne. I nie byłoby może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tak zamontowane słupy utrudniają poruszanie się pieszym. Minęło kilka miesięcy i kolejne feralne słupy wyrastają jak grzyby po deszczu.

Na Narutowicza pomiędzy ulicą Sienkiewicza a Polskiej Organizacji Wojskowej, prowadzone są prace drogowe mające na celu budowę nowego węzła tramwajowego. Dotyczy to głównie skrzyżowania Narutowicza i POW, gdzie budowane są skręty w kierunku dworca Łódź Fabryczna.

fot. Daniel Siwak

Nowy układ torowy jakby naturalnie wymógł podpięcie dodatkowej trakcji na łukach oraz samym skrzyżowaniu. Teraz tramwaje będą mogły jechać także ulicą POW. Wykonawca, prócz robót typowo torowo-drogowych, których stan póki co nie zwiastuje szybkiego końca, musiał wykonać dodatkowe prace.

Chodziło oczywiście o wykonanie fundamentów pod nowe słupy trakcyjno-oświetleniowe w obrębie całego skrzyżowania. Ich budowa rozpoczęła się jakoś półtora tygodnia temu i właśnie się na dniach zakończyła. Jednak pieszych, przechodzących w tym rejonie wprawia w oSŁUPienie całkiem inna sytuacja. Dotyczy ona umiejscowienia owych instalacji na poszczególnych chodnikach. Co tu dużo gadać, fantazja projektanta po prostu zadziwia.

W tym konkretnym rejonie mamy do czynienia z hurtowym stawianiem takich konstrukcji gdzie popadnie. Przyznam szczerze, że nie rozumiem tej polityki ściągania trakcji z elewacji budynków i montowania jej na wielkich, siermiężnych słupach. Przez lata rozetki na budynkach spełniały przecież swoją funkcje.

fot. Daniel Siwak

Pierwszy z “delikwentów” został zamontowany na wysokości kamienicy pod numerem 54. Po środku około 3-metrowego chodnika wyrósł nowy szary słup. Nie dość, że dzieli on przestrzeń, którą muszą użytkować piesi i kierowcy parkujący swoje auta, to jeszcze mógłby służyć lokatorom pierwszego pietra za słup ogłoszeniowy.

Podobna sytuacja ma miejsce na po przeciwnej stronie ulicy. Tam na wysokości numeru 35 postanowiono zamontować kolejny słup trakcyjno-oświetleniowy. Problem w tym, że kilkadziesiąt centymetrów stoi latarnia zainstalowana w ramach poprzedniej przebudowy ulicy. Dodam tylko, że i w tym przypadku dzieli on przestrzeń, którą muszą użytkować piesi i kierowcy parkujący swoje auta.

Lecimy dalej. Prawdziwa kumulacja udziwnień związanych ze słupami pojawia się po północnej stronie skrzyżowania ulicy Narutowicza z Polskiej Organizacji Wojskowej. Tam z kolei słup został wkopany zbyt blisko ściany, o czym może świadczyć około półmetrowa odległość. Chodnik w tym miejscu wcale nie należy do najszerszych.

Kolejne ciekawe ustawienie słupów mamy już za skrzyżowaniem także po północnej stronie ulicy Narutowicza. W okolicy przejścia dla pieszych dwa nowe słupy znów rozdzierają chodnik na pół. To dziwne zważywszy, że parę centymetrów bliżej krawędzi jezdni stoją latarnie uliczne.

Co ciekawe kilka metrów dalej, czyli na ulicy Kilińskiego sytuacja wygląda nieco inaczej. Słupy na szczęście nie dzielą chodnika na pół, bo ktoś pomyślał o instalacji ich jak najbliżej krawędzi jezdni. Dlaczego na ulicy Narutowicza tak nie mnożna było zrobić? Bo jeśli chodziłoby o podziemne kolizje, to mnie to nie przekonuje. Od 1 lipca było dość czasu, aby je usunąć. Jednak fundamenty pod słupy robiono na ostatnią chwilę. Zapewne jakieś błędy pojawiły się na etapie projektowania.Poza tym jest to strefa śródmiejska, gdzie mamy do czynienia z zabytkowymi kamienicami. Nie można sobie od tak stawiać co popadnie.

fot. Daniel Siwak

Sprawą, po kilku informacjach od mieszkańców, zainteresowała się radna Urszula Niziołek-Janiak, której przestrzeń miejska nie pozostaje obca. – Kto personalnie odpowiadał za zatwierdzenie tak skandalicznego projektu? Czy na realizację inwestycji w tej formie wyraził zgodę Architekt Miasta, Miejski oraz Wojewódzki Konserwator Zabytków – zastanawia się. Radna skieruje także w najbliższych dniach interpelację do władz Łodzi.

Korzystając z okazji, po briefingu dotyczącym bezpłatnych parkingów na czas przebudowy trasy W-Z, zapytałem wiceprezydenta Radosława Stępnia o kwestię słupów. Akurat wczoraj rano wraz z dyrektorem Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi Grzegorzem Nitą odbyli tzw. wizję lokalną na skrzyżowaniu Narutowicza i Polskiej Organizacji Wojskowej. Po niej Stępień polecił przegląd projektu pod kątem zastosowanych rozwiązań. Chodziło głównie o to, czy nie dało się w inny sposób zamontować tych elementów infrastruktury sieciowej.

Jednak to nie koniec, bo wiceprezydent zapowiedział, że wyciągnięte zostaną także konsekwencje. Na spotkaniu roboczym o godz. 15.00 prawdopodobnie zapadła decyzja, że jeden z pracowników ZDiT odpowiedzialny za nadzór będzie musiał rozstać się z komunikacyjnym urzędem. Powodem miała być oczywiście kolejna wpadka słupowa.

Dodaj komentarz

Kliknij tutaj, aby dodać komentarz

ARCHIWUM

STREFA SPOŁECZNOŚCIOWA

DOCENIASZ MOJĄ PASJĘ?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

INFORMATOR KOMUNIKACYJNY