Przyjechali, pobiegali i pojechali. Łódź na trzy dni znów stała się stolicą biegania, ale najbardziej rzucało się to w oczy w niedzielę. To za sprawą DOZ Maratonu Łódzkiego z PZU 2015, który odbył się w naszym mieście. Tradycyjnie do przebiegnięcia były nieco ponad 42 kilometry, które wyznaczono tym razem przez Śródmieście oraz północno-zachodnią część miasta.
Od ubiegłego roku zacząłem patrzeć na największą biegową imprezę w Łodzi, ale już z nieco innej perspektywy. Nie interesują mnie generalnie sami biegacze, nawet jakby miała ich się pojawić jakaś rekordowa ilość. Przyglądam się przede wszystkim temu, co ma związek z szeroko pojętym transportem – indywidualnym i zbiorowym.
Przyjąłem zasadę, że poruszam się po mieście tylko pieszo lub komunikacją miejską. Z takiej perspektywy można dostrzec wiele ciekawych sytuacji. A zwracam uwagę dosłownie na wszystko – od informacji pasażerskiej na przystankach i w pojazdach, po tymczasowe oznakowanie na trasie i na bieżącej sytuacji na ulicach kończąc.
Standardowo zacznę od sytuacji na drogach, którą zacząłem obserwować jeszcze przed godziną 09.00. Mówiąc bardzo ogólnie, to ulice, które miałby zamknięte na czas biegu były zamknięte. Dostępu do nich pilnowali policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego, Wydziału Prewencji oraz niekiedy także z Wydziałów Kryminalnych. Warto zwrócić uwagę, że w tym roku w czasie DOZ Maratonu Łódzkiego z PZU 2015 odbywały się dwa starty. O godzinie 08.42 wystartowała elita kobiet, w której to naliczyłem nie więcej niż 20 biegaczek. Stąd zamknięcie przejazdu przez kolejne ulice, które przecinały trasę nie były długie. Jednak osiemnaście minut później, czyli o 09.00 wystartowali zawodnicy 10-kilometrowego Ale10K Run oraz ponad 42-kilometrowego DOZ Maratonu. W tym momencie utrudnienia pojawiły się na pierwszym kilometrze, czyli ponownie na skrzyżowaniu alei Włókniarzy i ulicy Legionów. Ponieważ cała kolumna biegaczy była jeszcze w miarę zwarta to wstrzymanie ruchu w tym miejscu trwało jedyne 10 minut. Chwilowe zatrzymanie miały tutaj tramwaje, autobusy na objeździe i samochody.
Znów pomiędzy trzecim a piątym kilometrem, co wypadało mniej więcej w okolicach Pałacu Poznańskich, już widać było różnicę w tempie biegu. Niecałe dwadzieścia minut od startu dotarłem do skrzyżowania ulic Zielonej i Piotrkowskiej. Biegacze pojawili się po 5 minutach, ale generalnie podziwiam ich, bo kto z Was przebiegłby blisko 10 kilometrów w pół godziny? Jak ja sobie to wyobrażam to od razu dostaje ataku serca. Około 09.30 na horyzoncie ulicy Piotrkowskiej pojawiła się męska czołówka maratonu, a 10 minut później reszta zawodników. Od tego momentu pojawiły się już spore utrudnienia. Akurat tak się złożyło, że tą ulicą poprowadzono także objazd dla linii 15, 15A i 86. Efekt był taki, że powstało tu dość spore zatrzymanie, w którym stanęły także tramwaje 1, 9, 9A, 12 i 13. Choć na skrzyżowaniu z reprezentacyjną ulicą stał pracownik Nadzoru Ruchu MPK, to w rozrachunku opóźnienia komunikacji miejskiej w tym rejonie mogły sięgać jakiś 30 minut.
Kilka minut później maratończycy minęli dziesiąty, jedenasty i dwunasty kilometr, czyli przyblokowali ruch na alei Piłsudskiego. Najgorzej chyba mieli ci kierowcy, którzy utknęli z obu stron przed Galerią Łódzką. Sznury aut ciągnęły się z jednej strony już od ulicy Piotrkowskiej, a z drugiej od ulicy Kilińskiego. Wraz z autami stały autobusy Z10 i 98, będące jedyną komunikacją wzdłuż remontowanej trasy W-Z. Opóźnienia tych linii wynosiły od 15 do 30 minut. Pewnym plusem w tym miejscu było to, że policjanci przepuszczali co jakiś czas pojazdy, bo cała kolumna biegaczy się już nieco rozciągnęła. Przed godziną 11.00 wszelkie ślady biegaczy zniknęły z ulicy Sienkiewicza i Wólczańskiej i dzięki temu ulice stały się przejezdne. Wcześniej na kilkadziesiąt minut przyblokowano tramwaje kursujące trasą Łódzkiego Tramwaju Regionalnego – linie 1, 2, 3, 6 czy 11.
Sporą niefrasobliwością drogowcy i służby miejskie wykazały się zwężając aleję Bandurskiego w okolicy dworca Łódź Kaliska, tuż za wjazdem na aleję Unii i ulicę Maratońską (ślimak). Chodzi o jezdnię w kierunku Retkini, na której bez jakichkolwiek oznaczeń nagle trzeba było zjechać z trzech pasów na jeden. Widać było ewidentnie, że zasada jazdy na suwak jest nadal wielu kierowcom nie potrzebna do szczęścia. Naturalnie oprócz zmotoryzowanych łodzian, którzy cenią sobie własne auto, cierpieli także pasażerowie autobusów MPK Łódź. Opóźnienia z samego korka od alei Włókniarzy do Krzemienieckiej potrafiły wynieść nawet ponad kwadrans. Jestem pewien, że paręnaście osób będąc tak blisko przystanku autobusowego mogło przez to spóźnić się na pociąg. Ale ten czas stracili nie tylko pasażerowie, ale także kierowcy autobusów na ewentualny odpoczynek na krańcówce.
W tym roku zmiany dotyczyły tras linii 4, 15, 15A, 43, 46, Z10, 50, 50A, 52, 55, 57, 59, 61, 63, 64, 65, 69, 69A, 69B, 72, 73, 74, 74A, 74B, 75, 76, 77, 78, 78A, 79, 80, 82, 82A, 83, 86, 88, 88A, 89, 93, 96, 98, 98A, 99, 99A oraz 6MUK. Myślę, że pomimo niedzieli dość trudne godziny mieli mieszkańcy, a jednocześnie pasażerowie na ulicy Pomorskiej. Mniej więcej od godziny 8.00 nie kursowały na odcinku od placu Wolności do Konstytucyjnej tramwaje linii 15, 15A (skierowane przez Zieloną i Narutowicza) oraz 43 (skierowane Zachodnią, Łagiewnicką do Wycieczkowej). Substytutem linii zastępczej, ale jedynie na odcinku od ronda Solidarności do Sterlinga, były autobusy linii 57. Tylko to akurat nie załatwiło problemu braku komunikacji miejskiej na pozostałych fragmentach wspomnianej ulicy. Czy pasażerowie sobie jakoś poradzili? Musieli.
Z tak zwanej informacji terenowej wiem, że spore utrudnienia były pomiędzy czternastym a siedemnastym kilometrem. Szczególnie chodzi o skrzyżowanie alei Politechniki z ulicą Wróblewskiego. To takie miejsce gdzie maratończycy zawracali, a autobusy linii 65 jechały objazdem. Wraz z przybyciem kolumny biegaczy w rejon ulicy Obywatelskiej i Wieniawskiego tak naprawdę zaczęły się problemy dla mieszkańców tego rejonu Łodzi. Już od porannych wyjazdów z zajezdni aż do 15.30 nie kursowały tamtędy autobusy komunikacji miejskiej – linie 55, 65, 65A, 69, 69A. De facto przez pół dnia zafundowano tamtejszym mieszkańcom tak zwany “dzień pieszego pasażera”. Nawet jeśli ktoś pokusiłby się na spacer w stronę pobliskiej Retkini, to jakiekolwiek autobusy kursowały dopiero po alei Wyszyńskiego. Ulica Maratońska także była włączona do trasy DOZ Maratonu Łódzkiego z PZU 2015, stąd zwiększone problemy z dojazdem.
Warto zwrócić uwagę na pewną sytuację, która powtarzana jest niestety nagminnie. Mam tutaj na myśli przede wszystkim tramwaje, rzadziej autobusy, które kierowane były objazdem po to, aby zaraz stanąć w zatrzymaniu sięgającym kilkudziesięciu minut! Idealnie opisuje to powyższe zdjęcie zrobione na ulicy Zielonej – pomiędzy Gdańską a aleją Kościuszki. Jak wspomniałem wcześniej, do kursujących tutaj linii 1, 9, 9A, 12 i 13 dołączyły na objeździe linie 15, 15A i 86. Kilka wagonów oraz dwa autobusy stanęły w zatrzymaniu, chociaż w ogóle nie powinny. Wiadomo, że w obliczu licznych remontów trudno jest poprowadzić niektóre trasy. Jednak sympatii mieszkańców nie zdobędzie się w przypadku, kiedy jadąc linią na objeździe jesteśmy dodatkowo blokowani. Warto o tym pamiętać.
Sporo zastrzeżeń mam co do zmian na linii 65. W czasie imprezy autobusy kursowały z krańcówki Świtezianki na Radogoszczu do krańcówki Karpacka na Chojnach. Trasę poprowadzono od ulicy Łąkowej przez aleję Mickiewicza, Żeromskiego, aleję Politechniki, Wróblewskiego, aleję Jana Pawła II, Pabianicką i Paderewskiego. Od skrzyżowania Politechniki – Wróblewskiego do skrzyżowania Jana Pawła II i Obywatelskiej wspomniana linia nie miała żadnego przystanku! Osoby czekające na przystanku pod Castoramą mogły jedynie pomachać skręcającym autobusom. Co więcej poziom dezinformacji wzmagał pojazdowy system informacji pasażerskiej. Na niektórych autobusach widniała nazwa “Lotnisko”, a na niektórych “Karpacka”. Zastanawiam się ilu pasażerów nabrało się widząc tą pierwszą nazwę? Pewnie się tacy zdarzyli. Trzeba też pamiętać, że na kilka godzin zawieszono kursy linii 65A, więc częstotliwość kurowania była diametralnie niska.
W temacie komunikacji miejskiej nadal nie daje mi spokoju sprawa lotniska. Jak wiadomo kursują tam dwie linie autobusowe. Linia 55 z Janowa przez Śródmieście, której pierwsze autobusy rozkładowo powinny pojawić się tam przed godziną 05.00 oraz linia 65 z Radogoszcza przez Centrum, wyznaczoną w rozkładzie na kilka minut przed 05.30. Rozumiem, że Port Lotniczy im. Władysława Reymonta to nie wrocławskie Strachowice, krakowskie Balice czy poznańska Ławica. Nie startują i lądują u nas samoloty co kilkadziesiąt minut. Jednak chodzi o samą sytuację, kiedy to miejsce pozbawia się dojazdu komunikacją miejską. Poza tym żadną tajemnicą nie jest fakt, iż część pracowników tej instytucji do pracy dojeżdża właśnie autobusami. Zastanawiam się jak sobie poradzili tego dnia? Nie wiem jak, ale jakoś na pewno musieli sobie poradzić. Ponoć przepuszczane miały być taksówki z pasażerami oraz prywatne auta kierujące się w stronę lotniska, ale czy tak się rzeczywiście działo? Nie wiem, nie ryzykowałem próby dostania się tam, aby potem mieć problemy z wyjazdem. Generalnie to taka dość kuriozalna sytuacja, że odcina się komunikacyjnie lotnisko w stolicy miasta wojewódzkiego! Pytanie jak daleko będziemy się posuwać w wyłączeniach?
W ogóle pora zastanowić się co się zmieniło od ostatniego razu? Jeśli mówimy o tak zwanym “dniu pieszego pasażera” to niestety nie. W ubiegłym roku mieli go mieszkańcy ulic Wycieczkowej i Warszawskiej. Ta sytuacja nie nauczyła nikogo, bo w tym roku powtórzono błąd z ulicą Obywatelską, Nowymi Sadami i Pienistą. Co do oznaczenia na ulicach to standardowo pojawiły się tablice informacyjne na trasie maratonu, które na szczęście były sukcesywnie uzupełniane w przypadku zniszczenia. Niestety, nadal nie zatroszczono się o odpowiednio wczesną – przynajmniej z tygodniowym wyprzedzeniem – informacje dla pasażerów i kierowców. Na stronie ZDiT tekst pojawił się 16 kwietnia, czyli dzień przed pierwszymi zmianami, a na trzy dni przed właściwą imprezą. Oczywiście trasa była dostępna na stronie DOZ Maratonu Łódzkiego z PZU 2015, ale pytanie kto na nią zagląda prócz biegaczy? No i problemem, który naprawdę może denerwować jest puszczanie objazdem komunikacji miejskiej po ulicach, gdzie biegną maratończycy. To naprawdę mija się z celem!
Tyle z mojej strony w temacie drogowo-komunikacyjnym DOZ Maratonu Łódzkiego z PZU 2015. Z racji tematyki, którą się zajmuję w taki akurat sposób podchodzę do tej imprezy. Jednak nie oznacza to, że nie dostrzegam w niej pewnych plusów dla naszego miasta. Stąd też warto wspomnieć kilka słów o uczestnikach. Podczas ubiegłorocznego “starego” Łódź Maratonu Dbam o Zdrowie 2014 wystartowało łącznie ponad 4,2 tys. biegaczy, w tym ponad 1,7 tys. na tym dłuższym dystansie (42 km). W tym roku proporcje się zmieniły. Numery startowe nadano blisko 4,4 tys. uczestników. Niecałe 1390 osób pobiegło w maratonie, a pozostałe ponad 2900 osób w krótszym ALE 10k run. To nie był łatwy termin, bo równocześnie w Krakowie odbywała się czternasta edycja Cracovia Maraton, a tydzień później w stolicy zorganizowano trzecią edycję Orlen Warsaw Maraton.
W rywalizacji mężczyzn tym razem wygrał Albert Matebor Kiplagat (Kenia) z czasem 2:11:49, na drugim miejscu znalazł się Dereje Raya Tadese (Kenia) z czasem 2:11:57, a trzecią pozycję zajął Gelgelo Tona Outoya (Etiopia), którego wynik wynosił 2:12:08. Ubiegłoroczny zwycięzca, czyli Yared Shegumo (Polska) pojawił się na mecie jako czwarty. Jeśli chodzi o rywalizację kobiet, to na podium stanęła Monika Stefanowicz (Polska) z czasem 2:29:28, druga była Agnieszka Mierzejewska (Polska) z czasem 2:30:55, podium zamknęła Tatyan Vernyhor (Ukraina) z rezultatem 2:31:34. Podwójna tryumfatorka z 2013 i 2014 roku – Karolina Jarzyńska (Polska) w tym roku nie wzięła udziału w imprezie ze względu na to, iż spodziewa się dziecka. Dodatkowo Monika Stefanowicz zapewniła sobie tytuł Mistrzyni Polski oraz kluczyki do nowego Forda Fiesty. Wszystkim serdecznie gratuluję! Szczegółowe wyniki znajdziecie tradycyjnie na stronie www.lodzmaraton.pl.
Dodaj komentarz