Pozwólcie, że dzisiejszy tekst na „ZbiorKomie” rozpocznę od małego fragmentu utworu zespołu Elektryczne Gitary. „To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść”. On chyba najbardziej oddaje klimat, który finalnie wytworzył się przy omawianym przeze mnie temacie. Generalnie chodziło o inwestycje z branży transportowej.
Choć chciałoby się myśleć inaczej, to mamy już finał sprawy z nowym zapleczem technicznym siedleckiego producenta taboru. Nie ma już miejsca na nadzieje, nie ma też już miejsca na jakieś domysły. Christian Spichiger, prezes Stadler Polska, z którym niedawno rozmawiałem zakomunikował decyzję co do tej inwestycji.
To już pewne, że w kontekście nowego zaplecza technicznego dla pociągów PKP Intercity nie ma już żadnych niejasności. Łódź w inwestycji firmy Stadler ustępuję ostatecznie Warszawie. Oznacza to tylko tyle, że nowoczesne elektryczne zespoły trakcyjne Flirt3 wprowadzą się do zaplecza jeszcze w tym lub na początku przyszłego roku.
Kiedy w październiku 2013 roku rozpoczynałem ten temat wydawał mi się on bardzo ciekawy. Z jednej strony ta duża międzynarodowa firma budująca pociągi – jaką jest koncern Stadler Rail – wypowiada się bardzo pozytywnie o Łodzi. Z drugiej strony ta sama firma będzie musiała w perspektywie najbliższych kilkunastu miesięcy wybudować nowe zaplecze techniczne dla serwisowanych pojazdów. To w związku z kontraktem na dostawę 20 sztuk elektrycznych zespołów trakcyjnych dla PKP Intercity, który zaczyna odmładzać swój tabor. Tłumaczyć nikomu nie muszę, że obecność takiego inwestora byłaby ogromną korzyścią dla miasta. Nie tylko chodziłoby o prestiż, ale pewne wpływy do miejskiej kasy.
Pod koniec 2013 roku wiceprezydent Marek Cieślak, który resortowo odpowiada za wspieranie przedsiębiorczości i obsługę inwestorów potwierdził, że miasto rozpoczęło rozmowy z firmą, ale jest zbyt wcześnie, aby mówić o szczegółach tych negocjacji. W sumie to bardzo rozsądne podejście. Prawda jest taka, że kiedy w grę wchodzą inwestorzy, którzy gotowi są zainwestować sporo złotówek. To i rozmowy nie są łatwe, ale i też nie są krótkie. Licząc, że przełom wkrótce nastąpi i Urząd Miasta Łodzi sam pochwali się przyciągnięciem Stadlera znów dałem urzędnikom czas. Znajomi zainteresowani nowym inwestorem dopytywali o sprawę, ja nadal czekałem na jakiś informacyjny punkt zaczepienia.
Nastał październik 2014 roku. W czasie śniadania prasowego na zapleczu Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej postanowiłem skorzystać z nadarzającej się okazji. Do Łodzi przyjechał wspomniany już na początku prezes Stadler Polska Christian Spichiger, którego mogłem zapytać o szczegóły rozmów. W końcu za rok do PKP Intercity powinny trafić gotowe pociągi i powinny mieć miejsce do serwisowania. – Taką najbardziej idealną lokalizacją dla nas byłaby oczywiście Łódź. Na razie decyzja jeszcze nie zapadła. Jednak pięknie byłoby wybudować zaplecze tutaj – mówił wówczas przedstawiciel Stadlera. Oznaczało to, że pomimo prawie rocznej tak zwanej ciszy w eterze nasze miasto nadal było w gronie potencjalnych kandydatów. Decyzja miała zapaść w przeciągu kolejnych tygodni, ale nie dłużej niż do końca roku.
Śledziłem dość regularnie wieści z Siedlec, ale żadna nie dotyczyła decyzji o budowie nowego zaplecza technicznego. Stąd też trzeba było się zatroszczyć o dalsze losy rozmów pomiędzy Łodzią a Stadlerem. Znów można było zapytać u źródła, więc zapytałem. – Rzecz jasna milszym okiem spoglądałbym na Łódź, jako lokalizację naszego zaplecza dla PKP Intercity. Umowa nas nie zobowiązywała, że obiekt ma stanąć w Warszawie. Jednak trzeba mieć na uwadze przebiegi pociągów i bieżące serwisowanie, dlatego zdecydowaliśmy się ulokować zaplecze właśnie w Warszawie – tłumaczył mi prezes Spichiger. W tym momencie wszystko było już jasne. Okazało się, że mocny głos w tej sprawie miał sam zamawiający, czyli spółka PKP Intercity.
Ponieważ do pełni szczęścia potrzebowałem jeszcze paru informacji, to poprosiłem o nie najpierw PKP Intercity. Zapytałem o to jakie czynniki zadecydowały, iż w sprawie zaplecza zwyciężyła Warszawa? Po tygodniu czekania i przypomnieniu się jeszcze raz, wreszcie otrzymałem odpowiedź. Pracownik biura prasowego PKP IC odesłał mnie bezpośrednio do… producenta taboru, którym jest Stadler Polska. Chciałem też dowiedzieć się jak przebiegały rozmowy z przedsiębiorstwem po stronie Łodzi oraz jaki pakiet korzyści zaproponowano mu w zamian? Tak się złożyło, że jakoś nie miałem możliwości bezpośredniego zapytania o to wiceprezydenta Marka Cieślaka, który wiedziałby o tym na pewno najwięcej. Dlatego moje pytania wysłałem tradycyjnie do biura prasowego Urzędu Miasta Łodzi. Niestety, od ponad dwóch tygodni czekam. Nadzieja na odpowiedź coraz mniejsza.
Na pocieszenie mamy jakąś formę deklaracji, że firma nie wyklucza, iż w przyszłości będzie brać pod uwagę Łódź, jako miejsce potencjalnych inwestycji. Wśród plusów naszego miasta wymienia tutaj partnera biznesowego, którym jest firma ABB oraz rzeszę wykwalifikowanych pracowników na lokalnym rynku pracy. Na chwilę obecną mamy tyle, albo aż tyle. Szkoda tylko, że do naszego miasta ściągają głównie firmy z sektora BPO lub rozwijają się te z branży informatycznej. Nie będę mówił, że ktoś gdzieś się nie postarał, bo niestety nie znamy szczegółów tych rozmów. Jednak, jeśli urzędnicy są w stanie przyciągnąć takiego giganta lotniczego jakim jest Airbus Helicopters, to ze Stadlerem też nie powinno być większych problemów. Ja bym potraktował to trochę jak wyzwanie. Poza tym jeśli w reaktywowanych klasach kolejowych i na Politechnice Łódzkiej kształcimy nowe kadry, to powinniśmy także mieć gdzie ich praktykować, a później zatrudniać.
Żeby nie było tak całkiem grobowo to napiszę, że wiadomo którędy pojadą Flirty3. Zostaną one skierowane przez PKP Intercity do obsługi pasażerów na trasach, które przebiegać będą przez nasze miasto. Mam tutaj na myśli połączenia: Gdynia – Katowice (przez Gdańsk, Bydgoszcz, Toruń, Łódź, Kutno i Częstochowę) o długości 655 kilometrów oraz Szczecin – Kraków (przez Poznań, Konin, Kutno, Łódź i Opoczno) o długości 734 kilometrów. Będzie też połączenie, które ominie Łódź, ale wytyczone zostało przez Łódzkie. Chodzi o trasę Warszawa – Bydgoszcz (przez Kutno, Toruń). To chyba jedyna pewna i dobra wiadomość w omawianym temacie.
Każdy z elektrycznych zespołów trakcyjnych będzie miał po 360 miejsc siedzących (60 w klasie 1 i 300 w klasie 2) w układzie otwartym, czyli bez przedziałów. Do tego klimatyzację, wydzielone miejsce na bagaże oraz gniazdka elektryczne. Pasażerom służyć będzie także elektroniczny system informacji wizualnej oraz wewnętrzne nagłośnienie. Toaleta z zamkniętym obiegiem będzie dostosowana do podróżujących z małymi dziećmi, bo zamontowany będzie tam przewijak. W ośmioczłonowym pociągu znajdzie się również miejsce, gdzie znajdzie się przedział barowy, a wraz z nim przestrzeń do konsumpcji. Nad bezpieczeństwem wszystkich – maszynisty i podróżnych – czuwać będzie system monitoringu.
Wszystkie pociągi od Stadlera i Newagu – jeśli nie wynikną jakieś nieprzewidziane komplikacje – mają zostać dostarczone PKP Intercity do końca października tego roku. Wszystko na to wskazuje, że na wyznaczone trasy wyjadą od nowego rozkładu jazdy, czyli od połowy grudnia. Będą kursować pod marką TLK, czyli Twoje Linie Kolejowe lub IC, czyli InterCity (w tej chwili trwa zmiana marek). Jeśli tylko będzie taka możliwość to opowiem Wam o wrażeniach z podróży Flirtem3. Prawdopodobnie wzorem ED250, czyli włoskich Pendolino, zostanie zorganizowany przejazd na jednej z powyższych tras, aby zaprezentować najnowsze składy państwowego przewoźnika. Na to jednak musicie poczekać przynajmniej do jesieni.
Nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, więc szampana jeszcze nie otwierajmy. Choć wniosek do RDOŚ budzi spore nadzieje.
A jednak Stadler będzie budował zaplecze techniczne w Łodzi
Niestety SIWZ-u już nie mam, ale wydaje mi się, że były tam przewidziane uchwyty do bezpiecznego przewożenia rowerów.
Czy wiesz coś o przewozach rowerów?