Choć nie jestem mieszkańcem stolicy Warmii i Mazur, to na tę chwilę czekałem z ogromnym zaciekawieniem. Zupełnie tak jakbym mieszkał w tym ponad 170-tysięcznym Olsztynie. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć Wam o pierwszej w Polsce nowej sieci tramwajowej, która została wybudowana od podstaw.
Kiedy nikt się nie spodziewał, kiedy wszyscy stracili już nadzieję. Tu taka niespodzianka i kolejny odcinek „podróży komunikacyjnych”. Tym razem wybrałem się we wschodnie rejony Polski. Prezentacja tramwajów dla Olsztyna odbyła się pod koniec grudnia 2015 roku. Jednak trzeba było zobaczyć jak one funkcjonują w normalnym ruchu.
Olsztyn stał się pewnym ewenementem w skali kraju. Po ponad pięćdziesięciu latach reaktywowano ten środek transportu na nowo. Obserwując doniesienia medialne można wysnuć pewnie wnioski. Jedni nowe tramwaje kochają, a jeszcze inni już je nienawidzą. Na pewno sami mieszkańcy są zadowoleni, kierowcy musieli wielokrotnie im (tramwajom) ustąpić.
Zanim jeszcze wypuściłem się na miasto, pierwszym punktem wycieczki musiała być zajezdnia MPK Olsztyn przy ulicy Kołobrzeskiej. To tam na jednym terenie garażują autobusy i tramwaje. Składa się na nią hala techniczna wraz ze stanowiskami do przeglądu pantografów i pomostami technicznymi, do laserowego pomiaru obręczy kół, magazyn wózków czy automatyczna myjnia. Tuż obok znajduje się zadaszona i ogrzewana hala postojowa, w której garażuje 15 tramwajów S111o, czyli Solarisów Tramino Olsztyn. Według zapewnień miejskiego przewoźnika pomieści się tam 18 wagonów, kolejne stać by musiały już na zewnątrz.
Na pierwszym piętrze tego budynku, prócz pomieszczeń administracyjnych, znajduje się dyspozytornia sieciowa oraz Centrala Ruchu. Do interwencji w czasie zdarzeń komunikacyjnych służy wóz wieżowy Man (naprawa trakcji) oraz Unimog (wstawienie po wykolejeniach). Ten drugi zimą, co miałem okazję zobaczyć, używany jest jako pług do odśnieżania torowisk. W przypadku poważniejszych zdarzeń przewoźnik korzysta z pomocy dźwigu straży pożarnej. W planach jest zakup własnego specjalistycznego dźwigu jeszcze w tym roku.
Jeśli chodzi o same Tramino, to będę twierdził, że Olsztyn nie mógł lepiej wybrać sobie wagonu. Przede wszystkim decyzja o zamówieniu pojazdów o szerokości 2,5 metra spowodowała, że we wnętrzu można było zaaranżować układ siedzeń 2+2. „Szynowy” jamnik z Bolechowa jest bardzo cichy, co niezwykle podnosi komfort jazdy. W porównaniu z Pesą Twist dla Wrocławia, którą oglądałem na Trako, jakość wykonania wnętrza była bez porównania. Dzięki szerokim skrzydłom drzwi wymiana pasażerów następuje szybko, a zmieści się tutaj 216 pasażerów. Dodatkowego uroku dodają wagonom lemonkowo-szare kolory, które przeplatają się we wnętrzu i na zewnątrz.
Wielką zagadką tego pojazdu jest dzwonek zewnętrzy. Do tej pory byłem przekonany, że w wagonach dwukierunkowych montuje się je z obu stron. W Tramino S111o zamontowany jest (albo aktywowany) z jednej strony. Kiedy motorniczy prowadził z kabiny A, a dzwonił z kabiny B, śmiałem się, że dzwoni częścią pleców, która w pewnym momencie kończy swoją szlachetną nazwę. No cóż… Ciekawe czy miastu i przewoźnikowi poszczęści się też przy zakupie kolejnych pojazdów, które planuje w przyszłości?
Może w ogóle zacznę od tego, że sieć tramwajowa w Olsztynie składa się z trzech linii normalnych. Linia 1 jedzie z Wysokiej Bramy na Kanta, linia 2 jedzie z Dworca Głównego na Kanta, a linia 3 z Uniwersytetu-Prawocheńskiego na Dworzec Główny. W sumie kilkanaście kilometrów całkowicie nowej infrastruktury. Dla porównania mogę napisać, że to tylko trochę więcej kilometrów niżeli cała zmodernizowana trasa W-Z w Łodzi. W przeciwieństwie do dawnych czasów zmienił się rozstaw szyn – z 1000 mm na 1435 mm, czyli taki jak w większości miast w Polsce. Koszt projektu „Modernizacja i rozwój zintegrowanego systemu transportu zbiorowego w Olsztynie” to ponad 462 miliony złotych. Ale tyle tytułem wstępu.
Podróż po miejskiej sieci tramwajowej rozpocząłem od skrzyżowania ulic Kościuszki, Lubelskiej i Dworcowej. To tutaj kończą i zaczynają dwie z trzech linii tramwajowych, które kursują po stolicy Warmii i Mazur. Tuż obok krańca linii 2 i 3 znajduje się dworzec kolejowy Olsztyn Główny oraz liczne przystanki autobusowe – linii normalnych: 101, 103, 107, 108, 112, 120, 121, 126, 128 i 131, linii sezonowych: 304 i 305 oraz linii nocnych: N01 i N02. Dworzec kolejowy w najbliższej przyszłości ma być poddany modernizacji, także może nie będzie tak bardzo trącał myszką.
Selekcja pierwszego połączenia nastąpiła dość naturalnie. Do odjazdu „dwójki” 5 minut, do odjazdu „trójki” aż 20 minut. Wybrałem tą pierwszą z uwagi na to, że – poprawcie mnie jeśli się mylę – jest chyba najdłuższą linią tramwajową w mieście. Drugi powód to taki, że kursuje do jednej z największych sypialni Olsztyna – na Jaroty. No to ruszamy! Cicho, ciepło, stabilnie i wygodnie. Trzeci przystanek na trasie linii 2 to Skwer Wakara. Jest to jeden z dwóch wspólnych przystanków, gdzie przy tym samym peronie mogą zatrzymać się tramwaje (linie 1 i 3) i autobusy (linie 107, 111, 120 i N01).
Dalej podróż biegła ulicą Żołnierską, po której Solaris Tramino „wspinał” się, aby dojechać do skrzyżowania z Obiegową. Tuż za przystankiem Szpital Wojewódzki znajduje dość krety i zarazem malowniczy odcinek, po którym motorniczowie mogą pojechać nieco szybciej niż w Śródmieściu. Zresztą zróżnicowanie terenu wyróżnia – na plus podróże tramwajami. Czekając na światło do skrętu przy skrzyżowaniu ulic Płoskiego i Witosa, widać było coraz bardziej dlaczego zdecydowano się akurat tędy poprowadzić tramwaj. Gęsta zabudowa mieszkaniowa na pewno generuje potoki pasażerskie.
Kraniec Kanta jest bardzo ciekawie zbudowany. Tory główne w linii prostej wraz z rozjazdami zamieniają się tory postojowe. Z toru wyjazdowego w kierunku Centrum odchodzą jeszcze dwa boczne tory postojowe. Nawet budynek ekspedycji został postawiony nieco z boku. Ale wszystko oczywiście zostało odpowiednio przemyślane. Gdyby w następnych latach miasto zdecydowało się na kolejne inwestycje w sieć tramwajową. To z tych pierwszych torów zostałby poprowadzony nowy odcinek do skrzyżowania Krasickiego – Wilczyńskiego i dalej do krańca Pieczewo. Akurat kiedy przyjechałem udało mi się uchwycić trzy Tramino oczekujące na odjazd. Jednemu z nich na tablicy wyświetlał się odjazd za 142 minuty, co może być wynikiem tego, że jest to jakaś brygada szczytowa.
Na posiłek dwu i pół godzinny raczej nie stawiam. Tak jak na większości przystanków, tak i tutaj, zamontowane są wyświetlacze Systemu Informacji Pasażerskiej. Ośmiowierszowe, czytelne, pasażerom na pewno przydatne. Na kilkadziesiąt metrów przed przyjazdem tramwaju na przystanek, pojawiał się mrugający symbol pojazdu. Oznacza to, że system „widział” zbliżający się pojazd. Tak samo działało to w przypadku autobusów. Fajnie, że to tak funkcjonuje. W Łodzi też by mogło…
Czas na powrót, ale tym razem linią 1 do Wysokiej Bramy, czyli praktycznie na Stare Miasto. Przez większość trasy przejeżdżam przez widziane wcześniej rejony. Znów przysłowiowe góry i doliny. Spora wymiana pasażerów następuje na przystanku Galeria Warmińska. Przy skrzyżowaniu ulic Żołnierskiej i Kościuszki zauważam – prócz tradycyjnego – brak sygnalizatora dla tramwajów. Wagony ruszają po nadaniu odpowiedniego sygnału, ale na sygnalizatorze dla autobusów. Przy najbliższym skrzyżowaniu odbijamy w lewo w ulicę Piłsudskiego. Po chwili zatrzymujemy się, przystanek Centrum jest właśnie tym jednym z dwóch wspólnych przystanków autobusowo-tramwajowych.
Choć trzeba przyznać, że akurat częściej podjeżdżają tutaj te pierwsze pojazdy. Mruga czerwona lampka, drzwi się zamykają i ruszamy, wjeżdżamy właśnie na odcinek jednotorowy i za chwilę będzie widać wspomniany zabytek miasta, czyli Wysoką Bramę. Tramwaj jedzie po swoim torowisku, a tuż obok ulica jednokierunkowa z priorytetem dla autobusów. Mając na względzie przypadki z trójkąta manewrowego w Konstantynowie Łódzkim, to zastanawiam się kiedy dojdzie do najechania na kozła oporowego w Olsztynie? Motorniczowie podjeżdżają tu niekiedy na centymetry.
Na koniec zaplanowałem podróż linią 3, która kursuje z Dworca Głównego do krańca Uniwersytet-Prawocheńskiego (kampus Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego). Tym razem – dla odmiany – wyruszyłem z przystanku Szpital Wojewódzki. To jeden z czterech wspólnych przystanków dla wszystkich linii tramwajowych w Olsztynie. W pobliżu znajdują się budynki jednego z wydziałów UMW, Sanepid, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny, obserwatorium astronomiczne czy hala Urania. Trasa już dobrze znana, mijam KFC, osiedle bloków i znów jestem na skrzyżowaniu alei Sikorskiego z Tuwima i Synów Pułku. To tutaj rozchodzą się trasy – linia 1 i 2 jedzie na Jaroty, linia 3 jedzie do Kortowa.
Przy mega nieatrakcyjnej częstotliwości „trójki”, która wynosi 30 minut, kolejne trzy minuty w oczekiwaniu na bezkolizyjny skręt wydają się czymś niezrozumiałym. Natomiast przy ulicy Iwaszkiewicza mamy mijankę, ale jej lokalizacja jest dość dziwna. Tramwaj stać musi na światłach i dopiero za skrzyżowaniem podjeżdża na przedostatni przystanek Uniwersytet-Pływalnia. Zdecydowanie lepiej byłoby gdyby mijanka została wybudowana z peronem wyspowym po środku. Takowy znajdziemy na przystanku końcowym Uniwersytet-Prawocheńskiego, który także posiada Punkt Obsługi Klienta. Jest tam też chyba punk socjalny dla motorniczych.
Trzeba, a przynajmniej wypadałoby wspomnieć jeszcze o torowisku na ulicach Dworcowej i Towarowej. Jest to odcinek o znaczeniu technicznym, bo tędy poprowadzone są poranne wyjazdy i wieczorne zjazdy do zajezdni. Kiedy po raz pierwszy oglądałem ten odcinek zastanawiałem się czemu nie ma tutaj przystanków pośrednich? Mogłyby być zlokalizowane w pobliżu ulicy Składowej oraz przy rondzie Ofiar Katynia i mieć status „na żądanie”. Nawet pokusiłbym się o wytyczenie nowej linii tramwajowej, choć układ torowy na placu Konstytucji 3 maja nie sprzyja bezpośredniemu skręcaniu w ulicę Kościuszki.
Braki taborowe nastręczają także problemów z atrakcyjną częstotliwością – szczególnie na linii 3 (co 30 minut). Studentom też się należy! Linie 1 i 2 też mogłyby kursować co 10, a na pewno co 12 minut. Kilkuminutowa częstotliwość zachowana jest jedynie na wspólnym odcinku, gdzie linie 1, 2 i 3 zatrzymują się na przystankach: Dywizjonu 303, Pstrowskiego, Szpital Wojewódzki i Skwer Wakara. W ogóle na budowie sieci tramwajowej skorzystali też kierowcy, kilka ulic zostało całkowicie wyremontowanych. A te wszystkie awarie biletomatów, pękające szyny, stłuczki biorę za tzw. choroby wieku dziecięcego.
Zimowy wyjazd do Olsztyna był nastawiony głównie na poznawanie, a nie na fotografowanie. Prócz wrażeń z podróży pojawia się kilka spostrzeżeń natury ogólnej. Nie wiem czy to jakiś prikaz, czy być może daleko posunięta ostrożność. Ale motorniczowie uwielbiają używać sygnału dzwonka zewnętrznego. Zauważyłem, że nie każda zaobserwowana sytuacja tego wymagała. Bardzo podobają mi się szerokie w kolorze szarym, wiaty na przystankach tramwajowych. Tylko dlaczego one w ogóle nie świecą wieczorami? Nieźle musiałem wczytać się w rozkład na przystanku Centrum. Widać ktoś pomyślał o bezpieczeństwie.
Z perspektywy gościa podoba mi się, że pojazdy wszystkich przewoźników (MPK i KDD) posiadają głosowe zapowiadanie przystanków (syntezator mowy Ivona), wewnętrzne podsufitowe wyświetlacze przystanków czy tzw. boczne choinki. Dba o to Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie. Jest przejrzyście, wyraźnie, tak jak być powinno. Na plus w kwestii bezpieczeństwa można zapisać instalację monitoringu w rejonie przystanków tramwajowych. Na plus w temacie ekologii zdecydowanie zapisuję modernizację oświetlenia ulicznego i chodnikowego – z tradycyjnych na ledowe.
Naturalnie kilka słów wypada powiedzieć o promocji. Powinienem tutaj napisać od razu o miejskiej Jednostce Realizującej Projekt V, która była odpowiedzialna za tramwajowe przedsięwzięcie. Jednak ważną rolę odegrał także organizator transportu publicznego, czyli ZDZiT. Dlaczego? Wraz z uruchomieniem trzech linii tramwajowych w życie wchodziła zmiana numeracji i tras miejskich autobusów. Na stronie internetowej urzędu stosowne informacje zamieszczone zostały jeszcze na wiele tygodniu przez zmianami. Ciekawym pomysłem na promocję sensu stricte była broszurka „Poradnik Tramwajowy”.
W jej powstanie zaangażował się Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Olsztynie, tamtejsza Komenda Miejska Policji i Urząd Miasta. Łopatologicznie – ale moim zdaniem skutecznie – wytłumaczono jak jeździć przez skrzyżowania z tramwajem. Powstał też spot promocyjny. Spot jak spot, ale jego tytuł jest całkiem fajny – „101 rzeczy, które możesz zrobić w tramwaju”. Szkoda, tylko, że nie pociągnięto tego hasła dalej… Pewnie były też jakieś gadżety. Żaden mi nie wpadł w ręce stąd nie wiem, czy ewentualnie pomogły w promocji nowego środka transportu.
W ramach promocji wydano także specjalną grę o nazwie „Tramwaje”. Biorąc pod uwagę, że tak zwane planszówki znów wracają do łask, moim zdaniem to wręcz rewelacyjny pomysł. Scenariusz oparty został na podstawie przebiegu linii tramwajowej oraz ma pokazywać potencjał Olsztyna jako zielonego miasta. Widziałem na FB kilka zdjęć, które przykuły moją uwagę, więc tak po ludzku zwróciłem się z prośbą o pozyskanie jednej sztuki. Szczególnie, że wydanych miało zostać jedynie tysiąc egzemplarzy.
Z odpowiedzi biura prasowego prezydenta Piotra Grzymowicza wywnioskowałem, że gra przeznaczona jest tylko dla „miejscowych”. Bo prócz polubienia olsztyńskiego fejsa i wyczekiwania na konkurs, dostałem radę dotyczącą oglądania… TVP Olsztyn i słuchania Radia Olsztyn, żeby móc ją zdobyć. W sumie rozumiem, choć chyba nie do końca… Także przepraszam Was drodzy czytelnicy, ale wrażeń z rozgrywki, które miałem zamiar opisać przy okazji tego tekstu, nie opiszę. W zamian zachęcam do odwiedzenia pięknego (białego zimą, zielonego latem) Olsztyna oraz przejażdżki – poza planszą – najnowszą siecią tramwajową z najszerszymi tramwajami made in Poland. Warto!
Myślę, że już tak rzeczywiście na sam koniec trzeba poświęcić parę zdań tematowi rozwoju olsztyńskich tramwajów. Bo miasto nie chce poprzestać na obecnych kilometrach eksploatowanej sieci i 15 wagonach tramwajowych. Jeśli chodzi o tabor to tak zwane życie zweryfikowało, że jest go po prostu za mało. Czasy przejazdu zostały chyba zbyt optymistycznie wyliczone no i trzeba było dokonać pewnych roszad wagonowych. Efekt jest taki, że w rezerwie MPK ma jedynie jeden lub dwa wagony, a reszta jeździ po mieście. Także komunikacja tramwajowa postawiona jest tutaj na ostrzu noża. Na razie mowa jest o 3 nowych wagonach, ale może ich być docelowo nawet 40 sztuk.
Według planów magistratu, a te ujawnił prezydent Piotr Grzymowicz, tramwaj „po nowemu” miałby jechać na pewno w ciągu ulic Synów Pułku, Leonharda, Piłsudskiego, Dworcowej, aby domknąć cały ring przy rondzie Ofiar Katynia. Planowane są także odgałęzienia po ulicy Wilczyńskiego na osiedle Pieczewo – z ewentualnym łącznikiem z krańcem Kanta. Przedłużenie linii do Tęczowego Lasu może okazać się średnio opłacalne. Wszystko jednak zależy od pozyskania środków unijnych, zapewne z Programu Operacyjnego Polska Wschodnia.
Dodaj komentarz